wtorek, 20 września 2011

COŚ WIELKIEGO W ZATOCZCE!

Coś wielkiego pływa w wodzie przy samej plaży!  Coś wielkiego? Hmmm. Może  w zmąconej wodzie to fragment skały, który wydał się w świetle zachodzącego Słońca "czymś" wielkim? Bez przekonania wziąłem swoją maskę i poszedłem z ociąganiem do wody. W wodzie sięgającej mi do pasa bez specjalnych emocji rozglądałem się pod jej powierzchnią dookoła siebie. Co tutaj mogło być "wielkiego"? Delfin? Manta? ha,ha,ha... wielo... w chwili, kiedy pomyślałem o wielorybie, ze szmaragdowego cienia wody, wprost na mnie wypłynęło to COŚ WIELKIEGO! Jak to pod wodą, wszystko wydaje się większe, ale TO COŚ... nawet umniejszając jego wymiary było wielkie... Zbliżyło się do mnie i łagodnymi ruchami płetw - skrzydeł opłynęło mnie dookoła. Płaszczka, raja... niemniej ogromne zwierzę, sunęło przy dnie dookoła moich nóg. Patrząc na nią z powierzchni rozpiętość jej skrzydeł - płetw była większa niż rozpiętość moich ramion... I nie była sama :). 3 inne osobniki znalazły się wkrótce w pięknym tańcu dookoła mnie. Stojący we wodzie niedaleko Bryan, miejscowy znajomy, krzyknął, żebym się nie ruszał, bo się spłoszą i odpłyną. Ogromne zwierzęta pływały między kilkoma kąpiącymi się osobami, zupełnie nieświadomymi ich obecności tak blisko. Po Bryanie widać było, że też jest przejęty, mimo, że, jak się okazało, widzi je w zatoce codziennie. Przypływają tutaj wieczorami, kiedy rybacy wracający z połowów, wrzucają do morza resztki patroszonych ryb. One po prostu przypływają tutaj na kolację! Śmieje się... Mówi, że to dobrze, bo inaczej w okolicy osiedliły by się węgorze, które też czatują na resztki z łodzi rybackich, ale one potrafią gryźć po nogach... :). Niezwykłe to uczucie, pływać pomiędzy tak ogromnymi rybami. Bryan wskazał ręką sąsiednią zatokę, gdzie płaszczki są tak oswojone, że można je karmić z ręki! Co za miejsce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz